PPW 2022. Przyjaciele przy drodze
Pielgrzymka jest trochę jak cebula - wiele ma warstw i kręgów. Tworzą ją także ludzie z mijanych miejscowości, często ofiarnie goszczący jasnogórskich wędrowców, czy pielgrzymkowi "goście", co to podjadą na którąś z Mszy św., może na Apel Jasnogórski. Przywiozą coś dobrego, pogawędzą. "Musiałem tu być" - mówią.
2022-08-05
– Jestem w Bierutowie proboszczem od roku, ale wiem, że od lat tutejsi mieszkańcy z wielką serdecznością witają gości – pieszych pielgrzymów, ale także na przykład stypendystów Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” – mówi ks. Bartosz Mitkiewicz. – To jest już szósta pielgrzymka przechodząca w tym roku przez Bierutów, siódma nadejdzie w sobotę – z Gorzowa. Byli u nas pielgrzymi jadący na rowerach ze Szczecina, pielgrzymka rolkowa, piesza pielgrzymka rolników. Zwykle co tydzień kogoś witamy. Jestem bardzo wdzięczny mieszkańcom, że goszczą pątników z tak otwartym sercem. Wielu właścicieli sklepów, piekarni, zakładów mięsnych przekazuje swoje produkty na rzecz pielgrzymów. To bardzo budujące.
Jedni przekazują żywność, inni mnóstwo czasu spędzają przy gotowaniu, smażeniu, krojeniu.
– W przygotowania zaangażowały się także osoby z sąsiednich wiosek, z Kijowic, Posadowic (tamtejsze panie przyszykowały bigos), z Paczkowa. W samym Karwińcu nagotowano chyba z pięć wielkich garów zupy, a jeszcze przyjechała zupa z innych miejscowości. Są pieczone kiełbasy, kotleciki, ogórki, mnóstwo ciasta – opowiadała pani Dorota z Karwińca.
Nie brakło osób, które przyjechały, żeby choć na chwilę dołączyć do pielgrzymów – powitać ich, uczestniczyć z nimi w Mszy św., przejść choćby kilkaset metrów szlaku.
– Chodziłam swego czasu w pieszej pielgrzymce wrocławskiej z grupą 15, franciszkańską. Najpierw pielgrzymowało moje rodzeństwo. Gdy przestali, zaczęłam ja, zaraz po maturze. Naszym przewodnikiem był o. Faustyn Zatoka; przez pewien czas chodziłam też z DA „Maciejówka” – wspomina pani Jolanta, która przyjechała do Karwińca razem z dwoma córeczkami, Joasią, oraz 10-miesięczną Kasią.
– Potem tak się życie ułożyło, że zwykle nie było urlopu w sierpniu, ale pielgrzymkowe znajomości przetrwały – dodaje. – Pamiętam też pielgrzymki do Trzebnicy – na jednej z nich skręciłam sobie kostkę jeszcze we Wrocławiu, ale mimo tej kontuzji doszłam do celu. Teraz jestem na urlopie macierzyńskim. Wczoraj wracaliśmy do domu przez Oleśnicę i tak mi serce podpowiedziało, żeby choć na chwilę podjechać tu. Starsza córka bardzo się ucieszyła i stwierdziła, że chce choć kawałeczek przejść.
Co prawda rano zaczęły wyrastać przeszkody utrudniające dotarcie do Karwińca, ale udało się je przezwyciężyć i trzy panie mogły z radością powitać pątników. Mała Joasia – która bardzo lubi wędrówki, zwiedzanie – chętnie poszłaby dalej z pielgrzymami. Była już zresztą z wizytą na Świętym Krzyżu i na Jasnej Górze. Na razie rodzina wybiera się wkrótce do sanktuarium maryjnego w Ligocie Książęcej.
Jak dobrze, gdy ktoś poda talerz pożywnej zupy wycieńczonemu pątnikowi. Jak miło, gdy ktoś z uśmiechem pomacha przechodzącym.
Warto wdawać się w rozmowy z ludźmi witającymi pielgrzymów na opłotkach. Wielu z nich długo szykowało się do krótkiej chwili spotkania, stojąc nad garem gotującej się zupy. Wielu nosi w sercach cudowne wspomnienia minionych pielgrzymek. A czasem ogromną tęsknotę za Drogą. Serce im podpowiada, że choć przez chwilę muszą tu być.